C.U.D. III Co Uszczęśliwia Dzieci? (6) – BRAK OCZEKIWAŃ
Witaj. Czy jesteśmy świadomi czego i od kogo oczekujemy? Czy te oczekiwania, a konkretnie ich spełnienie, warunkują nasz dobrostan? Jak się nad tym zastanowimy, to odkryjemy, że oczekujemy cały czas. Na „salę oczekiwań” zapraszamy siebie, męża, partnera, dzieci, rodziców, krewnych, przyjaciół, znajomych, współpracowników a także nieznajomych. A czego my tak najczęściej od nich chcemy? Zazwyczaj nakarmienia swojego EGO, które ma nad nami władzę, jeśli wyłączymy świadomość. Dostajemy od niego tzw. Instrukcję Obsługi Rzeczywistości. My i tylko my wiemy najlepiej, co jest dobre dla naszych bliskich i co w jakiej sytuacji powinni zrobić. W trybie „ego” reżyserujemy im życie – planujemy, decydujemy, doradzamy, oceniamy, porównujemy, krytykujemy, wydajemy werdykty, manipulujemy, stawiamy warunki, dajemy lub odbieramy. Wydaje nam się, że oczekując od naszych dzieci, by realizowały naszą wizję życia ochronimy je przed jego złym wpływem i zapewnimy bezpieczeństwo. Jesteśmy dorośli, odpowiedzialni i potrafimy przewidywać, pragniemy więc oszczędzić naszym dzieciom rozczarowań. Taka postawa to niestety iluzja, ponieważ nie jesteśmy w stanie przewidzieć jutra, a co dopiero ogarnąć przyszłości.
Każdy z nas ma w sobie ukrytą potrzebę do układania i kontrolowania życia swoim dzieciom. Jakie to przynosi skutki? Zazwyczaj marne. Zderzamy się z rzeczywistością, której nie da się skonfigurować pod nasz program. Nasze dzieci stawiają opór, bo czują nasz oddech na plecach i jest im z tym ciężko i duszno. Pojawia się wtedy złość, gniew, frustracja, uwikłanie i wewnętrzne rozdarcie. Całą tą mieszankę wybuchową projektujemy na siebie na wzajem.
Niezgoda na bycie tu i teraz to ciągła ucieczka, która zaciera prawdziwy pejzaż życia. Pędząc po omacku, by realizować wyimaginowane oczekiwania, toniemy w natarczywym strumieniu własnych myśli i potykamy się o niesprzyjające nam warunki. Na szczęście można inaczej, wystarczy przestać oczekiwać. Od kogokolwiek. Najlepiej zacząć od siebie.
Zdaję sobie sprawę, że uwolnić samego siebie od ciężaru oczekiwań jest najtrudniej. Mamy go w sobie od dawna, precyzyjnie uszyty na naszą miarę „plecak”, spakowany najczęściej przez naszych rodziców. A w nim swój obraz złożony z dziesiątek tysięcy pikseli – oczekiwań, który choć przedstawia nas samych, nie jest naszym dziełem. Czas wziąć sprawy w swoje ręce i tworzyć na własnych zasadach. Wyrwać z pleców ciężki „egosystem”, wziąć kilka głębokich oddechów i przełączyć się na AKCEPTACJĘ. To wymaga siły, wiary i odwagi, ale przecież stać nas na to. Bo warto! Uwalniając się od źle pojętej odpowiedzialności za wybory i decyzje naszych dzieci dajemy im przestrzeń do eksperymentowania, poszukiwania, przeżywania świata po swojemu. Wzmacniamy w nich zaufanie do samego siebie, wiarę w swoje możliwości, uskrzydlamy ich potencjał. Świat nie zawsze nam sprzyja, bywa okrutny, niesprawiedliwy, raniący, zły i brutalny. Gdy odpuścimy „monitoring” nasze dzieci będą miały szansę konfrontować się również z kryzysowymi sytuacjami, poczują budzące się w nich wówczas mechanizmy i w przyszłości będą potrafiły je nazwać, zrozumieć i poradzić sobie w trudnych momentach życia. Czy to nie wystarczający powód by nie być splątanym w sieć oczekiwań? Albo momenty, w których nasze dziecko przychodzi do nas i szczerze mówi o swoich uczuciach, marzeniach, problemach, obawach i lękach… A my wtedy mamy możliwość słuchać i poznawać nasze dziecko, by lepiej je rozumieć. Akceptacja siebie, innych i całej rzeczywistości to droga do wolności i wewnętrznego spokoju. Zgoda na przyjmowanie rzeczywistości taką, jaka ona jest to najlepszy dar, jaki możemy ofiarować sobie i innym. Nasze dzieci będą nam wdzięczne za danie im szansy na doświadczanie świata samodzielnie. Będą wzrastać bez napięcia, lęku, stresu i niepokoju bo poczują, że są kochani za to, że po prostu są.
Iga Kamela – Nauczyciel Pracowni Rozwoju Muzyczno-Ruchowego