Matury już wkrótce
Wielkimi krokami zbliża się matura – dla jednych upragnione wyzwolenie, dla innych doświadczenie bliskie zawału. Ten rok był dla maturzystów wyjątkowo nieprzychylny. Zamknięcie w domu spowodowało też, że więcej czasu spędzamy z najbliższymi. W związku z tym postanowiłem zapytać mojego Taty, jak kiedyś wyglądał egzamin maturalny. Warto na chwilę oderwać się od nauki, by posłuchać trochę o egzaminie dojrzałości zdawanym przed wieloma laty…
Michał: Jak, tato, wspominasz swoją maturę?
Tata: Hmm no cóż, był to rok 1996 , więc wiele lat temu. Patrząc z perspektywy czasu było to przeżycie niezwykle emocjonalne, pomijając kwestie naukowe, z maturą wiązało się wejście w dorosłe życie. Sam egzamin, jak wiadomo, był kilkuetapowy – składał się z części pisemnej i ustnej.
M: Czyli podobnie jak teraz?
T: Tak, z tą różnicą, że części ustnej w zakresie niektórych przedmiotów nie miałem, gdyż byłem z nich zwolniony. Takie były zasady- jeśli się dobrze napisze część pisemną, można było nie odpowiadać na egzaminie ustnym.
M: A to ciekawe, teraz jest nieco inaczej. Wspomniałeś już o ogólnych wrażeniach, a co czułeś w momencie, gdy wszedłeś na salę i otworzyłeś arkusz?
T: Sam moment rozpoczęcia praktycznie nie różnił się niczym od egzaminów wcześniej przeprowadzanych, które miały nas wprowadzić w tą atmosferę, przygotować na ewentualne stresujące doznania. Dzień matury myślę, że dla większości był zaskakująco spokojny. Bardziej stresujące były chyba dni przed egzaminem, a sam egzamin to już była kwestia kilku minut na sali i… zeszły z nas emocje. Kartka, długopis, próba koncentracji i jedna, dwie godziny pracy.
M: Czyli jakby nie patrzeć, wtedy nie było już odwrotu. A jak, Twoim zdaniem, najlepiej przygotować się do egzaminu dojrzałości?
T: Patrząc z perspektywy czasu i mając to doświadczenie życiowe i tą wiedzę, którą mam obecnie, myślę że najważniejsza jest systematyczność i nie odkładanie nauki na ostatnią chwilę, gdyż jest to nieskuteczne. Drugim czynnikiem jest na pewno realizowanie pewnego planu nauki, który w przypadku moim, mojej klasy i roku maturalnego był narzucony przez poszczególnych nauczycieli i konsekwentnie realizowany. Miesiąc po miesiącu w klasie przedmaturalnej praktycznie i w klasie maturalnej. Systematyczność to jest klucz do sukcesu.
M: Jakie rady dałbyś tak od serca, jakie słowa skierowałbyś do tegorocznych maturzystów?
T: Myślę, że za kilka miesięcy spojrzą na ten egzamin z przymrużeniem oka, za kilka lat spojrzą na ten egzamin jako jeden ze swoich wielu egzaminów w życiu, którym właściwie nie należy się przejmować. Jeżeli nie powiedzie się z jakiegoś przedmiotu to uważam, że jest to jeden z wielu egzaminów związanych z nauką, związanych z życiem i pracą zawodową. Wiadomo, że każdy kto wchodzi w dorosłe życie, chciałby mieć już to za sobą, bo jest to jakiś moment przełomowy , odcięcie od bycia nastolatkiem, osobą niedorosłą. W końcu, nie bez kozery, ten egzamin ma określenie egzaminu dojrzałości. Natomiast z perspektywy lat uważam, że nie należy aż tak bardzo się nim przejmować, najlepiej byłoby go zdać, ale jeżeli nawet się nie uda za pierwszym razem, zawsze mamy możliwość powtórzenia go.
M: Myślę, że to bardzo cenne słowa, które każdy maturzysta powinien wziąć sobie do serca. Dziękuję Ci, tato, za rozmowę.
T: Ja również dziękuję.
Ze swoim tatą, Mirosławem, rozmawiał Michał Marcinów.
Natalia: Mamo, pamiętasz jak wyglądała Twoja matura?
Mama: Tak.
N: Opowiesz mi o niej?
M: Oczywiście. Kiedy zdawałam maturę, nie mieliśmy przygotowanych zagadnień. Po prostu szliśmy na egzamin i były koperty z pytaniami. Jakaś trema też była. Siedziało się w wielkich salach, nie można było niczego wnieść, żadnego jedzenia, picia, nic. To był pierwszy duży egzamin, od którego zależała moja przyszłość. Byłam w „ogólniaku” i nie miałam żadnego zawodu. Gdy pisałam maturę, prace sprawdzali nauczyciele z danej szkoły. Pan, który sprawdzał moją z języka polskiego był również filozofem i wszystkie prace ocenił maksymalnie na 3. Taki był niemiły… Po prostu nie nadawałam na tych samych falach, co on. I to był mój problem, albo jego, nie jestem już pewna… Zaraz, zaraz…Nie, no mój, bo to ja pisałam maturę pisemną z polskiego. Później zdawało się maturę ustną. Przychodziło się do sali, losowało kopertę z trzema pytaniami, po czym przygotowywało się odpowiedzi. W tym samym czasie były w sali jeszcze dwie inne osoby, jedna zdawała, a druga też się szykowała. Tak to wyglądało…
N: Myślisz, mamo, że matura teraz jest łatwiejsza czy trudniejsza?
M: Łatwiejsza.
N: Hmm… Całkiem ładna dziś pogoda, prawda?
Ze swoją mamą, Joanną, rozmawiała Natalia Odrowska
___________________
Ala: Matura już wkrótce. Kiedy Ty ją zdawałaś, mamo? I jak ją wspominasz?
Mama: Maturę zdawałam w maju 2000 roku, więc myślę, że całkiem dawno temu. Aż strach pomyśleć, że minęło już tyle czasu. Wspominam ją jakby przez mgłę, pamiętam, że było już ciepło, miałam dopasowany garnitur uszyty specjalnie na tą okazję. Na pewno towarzyszyło mi przy tym dużo emocji.
A: A z czego ją zdawałaś? Sądzisz, że przez te kilkanaście lat system bardzo się zmienił?
M: W czasie, gdy zdawałam maturę, matematyka nie była obowiązkowym przedmiotem, więc pisałam test z języka polskiego, biologii i języka obcego. Wybrałam niemiecki. Najpierw były egzaminy pisemne, a po ich zdaniu przystępowało się do egzaminu ustnego. Wyjątkiem było to, że gdy z części pisemnej i na świadectwie otrzymało się ocenę bardzo dobrą, to było się zwolnionym z odpowiedzi ustnej. Tak to wyglądało wtedy. Nie wiem, jak to się wszystko odbywa teraz.
A: Rozumiem. A jaki był twój sposób przygotowania się? Pytam, bo może kiedyś mi się to przyda.
M: O ile dobrze pamiętam, na początku robiłam bardzo dużo notatek, cała klasa miała również specjalne zajęcia przygotowujące do egzaminów. Dużo czasu poświęcałam na powtórki materiału. Zawsze z przygotowanych notatek moja mama mnie przepytywała i mi pomagała. Biorąc pod uwagę, że jednym z moich przedmiotów egzaminacyjnych była biologia, musiałam mieć bardzo szeroką wiedzę na każdy temat, szczególnie podczas pisemnej odpowiedzi.
A: Czyli najwięcej notowałaś podczas lekcji?
M: Na podstawie notatek z lekcji i podręcznika tworzyłam osobne materiały do nauki.
A: Skoro to było efektowne, to może i ja zacznę się uczyć w ten sposób. Na jak długo przed egzaminem zaczęłaś się uczyć? Zwróciłaś na coś szczególną uwagę?
M: Musiałam przede wszystkim znaleźć jak najlepszy sposób nauki, zapamiętywania. Bardzo pomogły mi kolorowe karteczki i zakreślacze. Moje przygotowania trwały przez całe dwie ostatnie klasy liceum. Jednak myślę, że okres największego spięcia i stresu nastąpił w styczniu, po studniówce. Wtedy wszyscy maturzyści uświadomili sobie, że to już tak blisko, każdy z nas poczuł to niemiłe uczucie w brzuchu.
A: Jakie uczucia towarzyszyły Ci podczas pisania, a jakie, gdy otrzymywałaś wyniki?
M: Pisząc byłam bardzo skupiona, pamiętam, że bardzo się denerwowałam, zresztą podobnie jak moja mama. Odwiozła mnie aż pod szkołę, abym nie musiała dodatkowo jechać tramwajem. Nikt nie wiedział jakie trafią się pytania i myślę, że to było największym powodem moich zmartwień. Wyniki też były niełatwym momentem, ale -o dziwo- części ustnej aż tak bardzo się nie bałam.
A: Byłaś zadowolona ze swoich wyników? Myślisz, że sprostałaś swoim oczekiwaniom?
M: Raczej tak, zapracowałam na oceny, z których byłam zadowolona. Wiedziałam, że przygotowałam się najlepiej jak mogłam.
A: Gdybyś miała wrócić do tamtego czasu, to co byś próbowała zrobić inaczej?
M: Na pewno chciałabym znaleźć sposób na lepsze radzenie sobie ze stresem, ale myślę, że po za tym to nic bym nie chciała zmieniać.
A: Jejku, dopiero teraz uświadomiłam sobie, ile podczas matury się dzieje. Ciągła nauka i ten stres. Jestem ciekawa jak te testy będą wyglądać w momencie, gdy ja będę je pisała. Dzięki za rozmowę. Idę się nacieszyć małą ilością zadań domowych!
Ze swoją mamą, Agnieszką, rozmawiała Alicja Piegat
Ala: Jak wspominasz maturę, mamo?
Mama: Przyznaję, że z perspektywy czasu wspomnienia mam jak najbardziej pozytywne i wydaje mi się, jakby to był egzamin jakich miałam wiele. Lecz samo słowo „MATURA”, kiedy przygotowywałam się i próbowałam oswoić z nazwą „egzamin dojrzałości”, wręcz paraliżowało i trzeba było zagłębić się w materiały czy lektury do przygotowania, ażeby myśli pewnego lęku ulatniały się, zeszły na dalszy plan.
A: Jak wspominasz ten dzień?
M: Dzień był bardzo słoneczny i przyjemny, ale promienie słońca nagle zniknęły w olbrzymiej auli. Byłam w stroju skromnym, lecz należnym dostojnemu wydarzeniu jakim była „matura”. Usiedliśmy w przynależnemu każdemu uczniowi miejscu i z olbrzymim napięciem oczekiwaliśmy na rozdanie arkuszy maturalnych. Po przeczytaniu pytań w nich zawartych całe napięcie odchodziło gdzieś na dalszy plan, a zaczęło się racjonalne myślenie i analiza, po której przelewanie na papier było coraz łatwiejsze i płynniejsze.
A: Czy podczas pisania zacięłaś się i nie wiedziałaś, co dalej?
M: Jak wspomniałam, gdy emocje opadały, nie miałam tzw. „zacięć”, lecz tylko przez ułamki sekund były zastanowienia, aczkolwiek praca pisana przeze mnie szła płynnie, byłam przygotowana i stosunkowo szybko nabrałam pewności siebie, a przerażenie uleciało jak poranny chłód.
A: Jak długo przygotowałaś się do matury?
M: Moje przygotowania trwały praktycznie przez cały rok, a intensyfikacja nastąpiła miesiąc przed tym wielkim wydarzeniem. Uczyłam się praktycznie z krótkimi przerwami cały czas. Dla młodego człowieka to przekroczenie pewnej granicy w życiu.
A: Czy masz jakąś radę dla maturzystów?
M: Przed maturą najlepiej trochę odpocząć i przez chwilę przestać o tym myśleć, choć wiem, że to tylko tak łatwo się mówi. Ale warto się postarać.
Ze swoją mamą, Ewą, rozmawiała Alicja Galecka