63. wieczór W PAŁACU literacko – spotkanie z Arturem Justyńskim
Styczeń 2020. Cykl W PAŁACU literacko rozpoczyna kolejny rok, już 10!, 63. spotkaniem, które odbyło się 23 stycznia, jak zawsze o 17.30 w sali 106 w Pałacu Młodzieży. Nastrój zimowy, prawie jeszcze świąteczny, wierna publiczność i Bohater wieczoru – ARTUR JUSTYŃSKI. Jego wieczór autorski inauguruje rok jubileuszy, bo jak informuje prowadząca spotkania W PAŁACU literacko, Róża Czerniawska-Karcz, będzie to czas wielu jubileuszy: i tak 70-lecie Pałacu Młodzieży, 70-lecie szczecińskiego oddziału ZLP, przewidywane w październiku 70. spotkanie cyklu, a także bardziej zewnętrznie 75 lat polskiego Szczecina… i pewnie by się jeszcze znalazło. Ale i to wystarczy.
Tymczasem styczniowy Autor, Artur Justyński szczecinianinem nie jest, ale od kilku lat tu mieszka i już z nim związany jest chociażby przez współdziałanie z naszym środowiskiem literackim. Mimo że inżynier z wykształcenia i zawodu , ma w swoim dorobku już trzy publikacje: zbiór opowiadań OPOWIEŚCI ZZA RZEKI (2017) oraz powieść CICHY ZACHÓD, a także OPOWIEŚCI TROCIOWE czyli książkę nie tylko dla wędkarzy. I tu rozwinęła się rozmowa nie tylko samym pisaniu, ale też o jego inspiracjach, czyli o hobby… wędkowaniu, wędrowaniu, ornitologii i… o lekturach pasjonujących pisarza.
Głównie rozmawiano jednak o bohaterach i wydarzeniach będących kanwą snutych opowieści, wybrzmiały fragmenty książek, które noszą znamiona prozy poetyckiej, jak potem stwierdzili słuchacze. Sam Artur Justyński twierdził, że wierszy nie pisze, jednak je myśli, i może dlatego to się przekłada na opisy poetyckie i narrację niezwykle sugestywną w jego książkach. Tematy też rozległe, od prasłowiańskich legend, przez historię zapisaną wojną na Ziemiach Odzyskanych, po współczesne obrazki z życia miast, miasteczek czy wsi zachodniopomorskich. Oprócz ludzi bowiem bohaterką tak opowiadań jak powieści jest w prozie Justyńskiego przyroda, którą przedstawia niezwykle barwnie, wręcz malarsko. Nie brakuje w tych opowiadaniach grozy, metafizyki, filozofii, ale też ironii czy dobrego humoru, czyli tego wszystkiego, czego dostarcza nam życie i dobra literatura.
Toczyła się rozmowa, wybrzmiewały fragmenty tekstów, nastroju dodawał śpiew wykonującej swoje celtyckie utwory Loreeny McKennitt, ulubionej pieśniarki Autora.
To był prawdziwie czarujący wieczór…
tekst: kr
zdjęcia: MW
scenografia: Ewa Banaś – Krzywińska
You must be logged in to post a comment.