Koniec roku tuż, tuż…
Rok 2021. Rok łez, smutku i pogrzebanych nadziei, ale też uśmiechów, szczęścia i niekończącej się radości. Kiedy dowiedziałam się o przeprowadzce, pierwsza myśl była szczęściem i w pełni na „tak”. Jednak, gdy to wszystko stawało się coraz bardziej realne i było do tego coraz bliżej, ja zaszywałam się w pokoju, a chusteczki jedna po drugiej lądowały w koszu, całe mokre od moich łez. Na smutki i niekończące się rozpacze składali się też przyjaciele. Kiedy ktoś zostawił mnie samą, inne osoby zamiast pomóc, spychały mnie jeszcze bardziej w otchłań samotności. A te wszystkie słowa, które usłyszałam, bolały bardziej niż piłka rzucana prosto na głowę. I choć to tylko słowa, które już teraz nie bolą, to w plecach nadal mam nóż. A oczekiwania? Przerastały mnie z każdym dniem, a wszyscy próbowali tylko dokładać, dokładać i jeszcze raz dokładać. Ciężko było to udźwignąć. Jednak mimo wielu dąsów i smutków, ten rok jest jednym z najlepszych, jakie dotąd przeżyłam. Kiedy ktoś dziś wypowiada słowo „wiosna”, na myśl przychodzi mi ta miniona. Przypominają mi się salwy śmiechu, od których aż trudno było złapać oddech. Pamiętam, że musiałam jeść gdzieś na ławce w parku, bo nigdzie nie można było w powodu pandemii. Pamiętam też, gdy musiałam ćwiczyć tak mocno, że brakowało mi już sił. Przypominają mi się też chwile, gdy wspólnie z przyjaciółką robiłyśmy po raz setny makaroniki, które i tak się nie udały. A kiedy wącham waniliową świeczkę, którą w czerwcu paliłam niemal codziennie, to właśnie ten zapach kojarzy mi się z tamtym miesiącem. Pamiętam też karteczki podawane na lekcjach i wrogie spojrzenia nauczycieli, taneczne zawody w Warszawie i tańce do telewizora, śpiewanie przy setnej godzinie schodzenia z wysokiej góry w Beskidach, na której już ze zmęczenia umierałam, ale ze śmiechem, bo przecież dla takich chwil właśnie się żyje. Przypominają mi się także codzienne wycieczki nad jezioro z babcią i kuzynostwem podczas wakacji oraz obóz taneczny i związane z tym jajko rozbite na głowie. Gdy patrzę na zdjęcia, wspominam klasową wycieczkę do Poznania i tańczenie belgijki, ognisko szkolne i moje marudzenie, że jest za zimno. I chociaż ten rok był pełen załamań, smutków i utraty nadziei, to mimo wszystko mogłabym pozostać w nim już na zawsze.
Hanna Ruta, 13 lat
2021 rok rozpoczął się inaczej, niż wszystkie inne lata do tej pory. Zwykle Sylwestra obchodziłam w dużym gronie, ze znajomymi i rodziną. Jednak w okresie pandemii zakazano dużych zgromadzeń i radzono, by pozostać w domu. Dlatego też wraz z rodzicami powitałam mijający rok przy paczce chipsów, odliczając minuty do północy i rozmawiając z przyjaciółką przez telefon. Pamiętam jak obserwując fajerwerki prosiłam wszechświat o spokojny, szczęśliwy rok. Teraz, z perspektywy czasu wiem, że nie mógł być lepszy. Nawet w trakcie powrotu do nauki zdalnej w pierwszych miesiącach drugiego semestru szkolnego byłam w dobrym nastroju. Miło wspominam wyjazd z rodzicami w góry podczas majówki. Pamiętam też, jaka byłam szczęśliwa z powodu powrotu do nauki stacjonarnej. Cieszyłam się, że wreszcie zobaczę kilku moich znajomych, których nie widziałam od miesięcy. Czerwiec był inny dla naszej klasy, aniżeli poprzednie lata. Długa przerwa w kontaktach sprawiła, że każdy miał coś do powiedzenia. Wiedziałam, że wszyscy tęsknili, mimo iż nikt tego na głos nie powiedział. Potem nastał lipiec, a wraz z nim początek wakacji. Wtedy targały mną różne emocje. Przede wszystkim obawiałam się nowych obostrzeń, które mogłyby skutkować zniszczeniem moich planów. Jednak wszystko się udało i poszło po mojej myśli. Uważam, że były to najlepsze wakacje w moim życiu. Nawet jeśli nie wyjechałam do żadnego odległego kraju. Dzięki pandemii bardzo doceniłam obóz harcerski, który rok wcześniej został odwołany. A po wakacjach wróciliśmy do szkoły. Cieszyłam się, że nie zaczęliśmy zajęć on-line. Jednak wtedy zaczęła się droga przez mękę. Długo zajęło mi przyzwyczajenie się do natłoku zadań i braku wolnego czasu. Kolejna kłodę pod nogi rzucał mi brak motywacji, Tak minęły pierwsze miesiące tego roku szkolnego. I nareszcie nastał upragniony okres świąteczny. Lampki w oknach, choinka i przede wszystkim świąteczne piosenki zdecydowanie poprawiły mi humor i zajęły moją głowę, odpędzając myśli od egzaminu ósmoklasisty. Wiem, że 2021 rok jeszcze się nie skończył, jednak mimo wielu wzlotów i niejednego upadku będę żegnać go, nie żałując żadnego dnia.
Alicja Piegat, 14 lat
Mija kolejny rok, a wraz z nim ważne wydarzenia. Mamy za sobą dużo złego i dobrego zarazem. Wciąż trwa pandemia, która zaatakowała nas dwa lata temu, ale wynaleziono przecież szczepionki. Dzięki temu duża część społeczeństwa już z nich korzysta. Inny plus ostatnich miesięcy to odkrycie przez naukowców NASA planety poza Drogą Mleczną, czyli naszą galaktyką. To tylko dwa przykłady pozytywnych wydarzeń, a spisanie kolejnych zajęłoby dużo czasu. Wracając więc do spraw przyziemnych… Każdy z nas inaczej spędził ten rok. Ja przeżyłam niesamowite wakacje w górach z rodzicami i choć nie było łatwo wejść na szczyty, to widoki zdecydowanie były warte wysiłku. Latem spędziłam też dużo czasu z przyjaciółmi i rodziną, poznałam też w ostatnich miesiącach wiele nowych osób, które teraz są moimi przyjaciółmi. W czerwcu otrzymałam certyfikat z języka angielskiego. Teraz wisi on na mojej ścianie, a ja z dumą podziwiam go każdego dnia. W tym roku przeczytałam również wiele książek, w tym ,,Nasz ostatni dzień ” i ,,Wiek cudów”, obejrzałam trochę interesujących filmów: ,, Forest Gump”, „Złap mnie jeśli potrafisz”, słuchałam moich ulubionych wykonawców muzycznych i przede wszystkim naprawdę dużo się śmiałam. Wbrew pozorom, uważam ten rok za udany, choć nie brakowało złych wydarzeń wokół mnie. Jestem zadowolona i dumna z sukcesów, które osiągnęłam i mam nadzieję, że za rok będę mogła powiedzieć to samo.
Kinga Bartoszewska, 14 lat
W 2021 roku wydarzyło się wiele – począwszy od odejścia wielu znanych osób, przez zdobycie ośmiotysięcznika i zjazd z niego na nartach przez Annę Tybor, po zwycięstwo w plebiscycie na najlepszego strzelca roku przez Roberta Lewandowskiego. Dla mnie ten rok był dosyć smutny, ponieważ z powodu pandemii jego sporą część przesiedziałem w domu. Podczas wakacji nie podróżowałem tyle, ile we wcześniejszych latach. Cieszę się jednak, że mogłem w końcu wrócić do szkoły i przebywać częściej z kolegami. Ogólnie uważam, że kończący się rok był ponury i nie zostawił po sobie zbyt miłych wspomnień.
Filip Garczyński, 13 lat
zdjęcie: Pixabay.com