Wieczorny „rejs” dezetą w Książnicy Pomorskiej rozpoczął dyrektor Książnicy, p. Lucjan Bąbolewski, nad całością rejsu czuwał kpt. Maciej Krzeptowski. Przy asyście pozostałych współautorów, którzy podzielili się swoimi „dezetowymi” wspomnieniami, aktu chrztu i „wodowania” publikacji dokonała nestorka szczecińskiego żeglarstwa Maria Gerlach. Warto dodać, że na sali było spore grono prawdziwych tuzów szczecińskiego żeglarstwa, takich jak Danuta Kopacewicz, Wojtek Jacobson, Janusz Charkiewicz, Andrzej Giedymin, i inni, wśród nich nawet uczestnicy wokółziemskich wojaży. Wszystkich zgromadziło hasłu „Dezeta da się lubić”, przecież praktycznie wszyscy zaczynaliśmy żeglarskie życiorysy na jej pokładzie…
A dlaczego dezeta? Wyjaśnia to kapitan Michał Jósewicz: „Najprostsza odpowiedź narzucająca się po takim pytaniu to: „dlatego, że ją mamy”. Jest łódka, hangar i warsztat, gdzie można przechowywać osprzęt i wykonać niezbędne remonty, czego chcieć więcej?
…Od jakiegoś czasu chodził mi po głowie pomysł wyprawy na Bornholm. Znalazłem chętnych kolegów i z załogą ze średnią wieku 65 lat, ruszyliśmy w morze w 2008 roku. Dalej było już z górki… W żeglarstwie znane jest powiedzenie: Nieważne na czym, nieważne dokąd, ważne z kim! Tych kilka rejsów utwierdziła nas w przekonaniu, że tworzymy dobrą, zgraną załogę…

Na razie s/y „Sum” zimuje na macierzystej przystani JK AZS Szczecin. Na wiosnę jej załoganci znowu podniosą żagle i ruszą na wodę. Przecież dezeta da się lubić…